- Ojcze, popatrz, to są słowa - mówię. - Słowa bez wartości. Trudne słowa, głupie słowa, wielkie słowa!
- Odejdź synu - mówi ojciec.
Więc odchodzę... W próżnię.
Dziś wracając z budynku pełnego niewoli i chamstwa, prostactwa - głupoty, ukrytej pod płaszczem jakiś tam idei, jakiejś tam ich wizji, by ze wszystkich zrobić historyków, karłów, marnych polonistów! Dziś wracając ze szkoły łamałem krok swój by nie zdążyć na autobus i wśród światła obłoków zgubić choć na chwilę tamten świat, który rani, który gryzie, jak na święta sweter zrobiony przez ciotkę. Zgubiłem tylko czas. Ciągle gdzieś go gubię.
A Ola na tamtych kadrach coraz piękniej rysuje mi się w głowie.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz